Od zawsze marzył mi się różany ogród na mojej działce. Kilkanaście lat temu miałam na działce sporą kolekcję róż, z nieznanego mi powodu moje róże zniknęły. Być może były na tyle piękne, że zmieniły właściciela.
W zeszłym roku kupiłam kilka sadzonek róż, ale niestety, korzenie były widocznie zbyt wysuszone i ani jedna z nich się nie przyjęła.
Pokusiłam się więc o próbę rozmnożenia ciekawych okazów róż z półzdrewniałych pędów zawierających co najmniej dwa oczka.
Bardzo mnie ucieszyła pierwsza róża krzaczasta, w moim ulubionym koralowym kolorze. Kilka takich krzaczastych, wyhodowanych z kawałka pędu już rośnie, ale jeszcze nie kwitną.Każdą sadzonkę nakryłam plastikową butelką po napojach. Przez jakiś czas systematycznie spryskiwałam wodą, aby w butelce była wilgoć.
Po ok. 3 tygodniach wybierałam sadzonki, które zaczęły wypuszczać pączki i które już ukorzeniły się, przesadzałam je do doniczki z dobrą ziemią. Też przykrywałam butelkami.
Pierwsze eksperymentalne sadzonki zabrałam jesienią do domu. To był błąd. Powinnam była zostawić je na zimę i przysypać ziemią. W domu, owszem ładnie rosły, ale wysadzone na grządkę wiosną nie przyjęły się, niestety.
***
W połowie sierpnia 2022 przywiozłam sobie z Krakowa kolejne pędy róż. Zerwałam je z okazałych 2-metrowych krzewów rosnących koło kościoła św. Ducha, w pobliżu Teatru Słowackiego. Mam nadzieję, że uda mi się powiększyć kolekcję o różowe, białe i herbaciane róże, tak ładne jak te krakowskie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz